Reposted from carmenluna
Posts tagged #carmenlunaposting
'a jeśli to jest sen, jeśli śnię, to nie waż się, nie waż się budzić mnie'
kolejny koncert Króla zaliczony, tak piękny i kolorowy. byliśmy bardzo atrakcyjni, spodobaliśmy się XD wejście na bis przy muzyce z Familiady, połączone z przedstawieniem zespołu. i chyba za te głupotki ich lubię najbardziej. tańczyłam, aż Google fit uznało, że jeździłam na rowerze XD
tak mi było dziwnie bez działającego loforo
plany urlopowe się posypały, ale spotkałam się z rodziną i przy okazji umocniłam siostrzeństwo. nie mogłabym inaczej, choćbym urlopu nie miała. ona odwazyla się zawalczyć o siebie, podejść do relacji zdrowo, a nie po 'katolicku', jak do niedawna uparcie podchodziła. jestem dumna. jej nowe jest dobre. rozwija się i nie poddaje. Read More »
jednak będę jeszcze żyła. tylko muszę się więcej pobadać i się tak nie cykać, uspokojono, że dobrze jest i mogę rozsądnie nakurwiać.
zahibernowany zimą fikus zaczyna znów rosnąć.
chyba mi całkiem, całkiem.
bez zdjęcia. poproszono, żeby nie robić, tylko cieszyć się koncertem i opowiadać. poza tym będę mogła dokupić płytę z trasy.
upolowałam dobre miejsce więc dobrze widziałam. I znów uczta dla oczu, uszu i duszy. z mniejszą ilością instrumentów lepiej słychać głos, który urzekł mnie 11 lat temu, gra świateł pełna kolorów, śmieszki i no, tak po prostu miło, i nawet trochę potańczyłam.
I goście cudowni, krakowski chór seniora 'Hejnał' - dostali owacje na stojąco - w pełni zasłużone 🖤 (już mogę w spoilery)
i było millennium. doczekałam go na żywo! uroniłam sobie łezkę, bo klatka chyba znów jest za ciasna. odbić się w oczach. mhm. Read More »
spróbowałam, zauważyłam, że relacja się ochłodziła, ucięto mi spostrzeżenie. płacą jej za liderowanie.
no mi też płacą za pracę, a nie łechtanie czyjegoś ego. była próba raz, była druga, dziś trzecia. dość.
podsumowanie roku odjebane, teraz mogę w spokoju dążyć do zmiany, patrząc jak płonie - płonie przez nie moje decyzje
I cyk, odsunięta od ostatniej 'dodatkowej' rzeczy. bez pytania, bez dyskusji, mailem do wszystkich.
a no i jeszcze uwaga, najcięższe działo społecznego odrzucenia - usunięto mnie ze znajomych na fejsbuku XDDDDDD co za przedszkole
nie stwierdziłam tam żadnego faktu, nie wyraziłam opinii, najwyżej obawy, reszta nie była o niej. pewnie dopisała do mnie więcej wypowiedzi, a ja cóż. nie mogłam nazwać tego hejtem, jak ona - dobrze pamiętam te sytuacje i pocieszanie współpracowników po tym.
i tak, znowu to przeżywam, znowu to sobie tłumaczę. bo to absurdalne, że spotyka mnie kara za anonimowość. że mój wkład i praca bez narzekania zostaje przez to przekreślona. nie podoba mi się to, bo wiem, że pracuję dobrze. Read More »
rok temu zgodziłam się przyjść na parapetówkę koleżanki z pracy. zaczęłam z nią, znałam 3 miesiące. ludzi była tona, tzn ponad 10, uciekłam po dwóch godzinach, choć próbowałam, tańczyłam, rozmawiałam
dziś przyszłam na jej 30tkę. I jeszcze dwóch jej znajomych, urodziły się w tym samym szpitalu i dalej się lubią - to piękne 🖤 mało jest tak długotrwałych przyjaźni.
pamiętałyśmy się z nimi z parapetówki, to miłe, bo byłam tam takim zonkiem, który chce uciec już TERAZ zaraz, czułam się zbędna. pamiętałam też innych, każdy już wiedział, że jestem w pracy wyklęta razem z koleżanką,choc ja dłużej utrzymałam się na powierzchni Read More »
I wciąż ślę sobie uśmiech. mówię, że na niektóre rzeczy muszę po prostu poczekać - i że to też nie jest moja wina.
wiem też, że muszę wziąć kilka spraw w swoje ręce. ogarnąć je 'z mojej strony' i zwyczajnie czekać.
mam podstawy, cały kurwa zapas, w teorii czekają mnie tylko drobne wydatki i koszt wynajmu. mogę się spłacić, mogę sobie nieco pozwolić, mogę próbować odłożyć.
tylko do jednego wciąż nie mam kodu, jedyną notatką jest dobro i cierpliwość.
hope is a dangerous thing to have but I have it
w pracowniczej, anonimowej (dzielonej jedynie na zespoły) ankiecie wylałam swój millenialsowy ból. gdzie podwyżki, gdzie urlopy, czemu ktoś może więcej niż ja, jakim prawem niby? mi się oberwało, a ktoś może do woli. przytknęłam się do spraw HRowych, pisząc tylko, że czasem boję się wyrazić krytyczną opinię czy zaprzeczyć wizjom biznesu 'z góry', bo mogę za to oberwać.
z docenianej, uważanej za niezastąpioną, chwaloną przez inne zespoły - stałam się nikim. jestem unikana, TL ze mną nie rozmawia, jestem odsunięta od dodatkowych obowiązków, albo robię je minimalnie, na zastępstwo. już nie 'należał mi się awans, bo jestem tak dobra', teraz mam być wdzięczna, że go w ogóle dostałam. zostałam nawet wyrzucona z cyklicznego spotkania o nowinkach w pracy (jaka szkoda, że w dyskusji o nich nadal dostaję maile, upewniając się, że tylko mnie tam już nie będzie😁 to akurat nie boli, nienawidzę calli) Read More »
byłam sobie miła, choć zatopienie toksycznego smutku przypłacę pewnie gorszym snem. upojona, nakarmiona rozmowami z miłymi, zasnęłam z uśmiechem.
ukojona wodą, kawą i wrapem, rozciągnięta, masochistycznie-kacowo zmęczona orbitrekiem, pachnę teraz grejpfrutem i się wyciszam.
powoli
Schudłam całe 8 kilo, chociaż tego nie widzę. może po pasku u spodni. Po świętach wolę nie sprawdzać, bo się załamię.
W pracy, którą lubię, z ludźmi, których lubię, w której byłam doceniana, powiedziałam coś sprzecznego z wizją liderki. I już jestem w niej nikim. Oficjalnie wszystko miło, ale odebrano mi argumenty do domagania się o awans. Przykro, lubiłam, a teraz czekam na wiosnę i więcej ofert. Przeczekam, coś wartego uwagi musi się pojawić. Pora się intensywniej pospłacać i spróbować żyć trochę biedniej. Jeżu, przecież podstaw mam aż nadto. Przeżyję. I jak ostatnio, w jakiś ładny dzień przyjdę wcześniej z wypowiedzeniem i zajmę się pracą jak gdyby nigdy nic. Read More »
wieczne chmury u Ciebie
chodź. pokoloruję.
czernią, zielenią i złotem sosen w roztopach
czerwienią młodych gałązek
zielenią świeżego mchu
błękitem i ciepłem nieba przy zachodzącym słońcu
chodź. mam dla Ciebie całe spektrum barw
wyjątkowo spokojny czas przed i w trakcie świąt. może to brak bombelków, bo się pochorowały. może to większą świadomość. lekko wybuchłam na koniec, ale napisze jutro mamie, że jest łobuz, ale i tak ją kocham.
ma swoje toskyny. nie zmieni się. wiem, że w głębi chce dobrze, czasem myśli że wie lepiej. nie zawsze słucha. jej nie słuchał nikt
zrobilam trzy ciasta. czekoladowe, budyniowo-jabłkową tartę, sernik z nerkowca. ostatni nazwany dziełem sztuki.
o mówcie mi tak jeszcze, kocham karmić.
myśli kłębią się jak chmury. powoli.